Wakacje... wakacje... wakacje. Już minęła ich większa połowa. Przezyłam jedne z najbardziej szalonych rzeczy w moim życiu. Nie żałuje ani sekundy spedzonej w cudownym, doborowym towarzystwie. Nie żałuje tego, że w krótkim czasie zaufałam pewnym osobom. Szalone noce pozwoliły mi się w pełni otworzyć i pokazać granice mojego debilizmu :P W rzeczywistości chciałabym, aby te wakacje nigdy się nie skończyły, abym mogła zostać z moimi najlepszymi przyjaciólmi na zawsze i już nigdy się z nimi nie rozstawać. Dzieki nim przeżyłam trudne dla mnie chwile i mimo ciężkich dni potrafiłam się uśmiechać. Mam wrażenie, że już wiem co to przyjaźń,miłość, poswięcenie. Wiem, że aby zaskarbić sobie przyjaźń musze być otwarta i mimo trudnych do przełamania lodów muszę ufać ludziom, zwłaszcza tym, którzy się do mnie usmiechają. Teraz wiem, że w pełni żyję. Mam osoby, którym mogę powiedzieć, że mi źle, do których mogę się przytulić, wypłakać, ale także wyśmiać oraz porozmawiać na tematy tabu. Nie będę nikomu dziękować, bo za przyjaźń i miłość się nie dziękuje, tylko należy odwzajemnic się tym samym. Myslę, że udaje mi sie to, wkładam wiele serca w szczere rozmowy i mam nadzieje, że moi przyjaciele to zauważają. Chciałabym jedynie pozdrowić: Asie, Patrycje i Agnieszke... a także moje Słońce bez którego mój świat płacze =****