Archiwum 14 grudnia 2006


gru 14 2006 Sen
Komentarze: 6

Śniło mi się, że ktoś spłonął żywcem.

W opuszczonej piwnicy pełnej starych, niepotrzebnych gratów. W ciemnej piwnicy, bardzo ciasnej, na starych meblach i szmatach siedziała dziewczyna. Krzyczała do mnie, a raczej do nas, bo nie byłam sama, że to wszystko moja wina, że to przeze mnie. Była dziwnie ubrana, w stare zniszczone łachmany, pamiętam dobrze jej długie blond loki. Nie wiem skąd pojawił się tam kanister z benzyną. Widziałam jak dziewczyna rozlewa ją dookoła. Nie wiem czemu nic nie zrobiłam, moze nie mogłam, moze nie chciałam. Dziewczyna zabarykadowała drzwi a przez małe okienko buchnął ogień.Słychać było tylko płacz i krzyk. Po kilku sekundach słyszałam już tylko "Ratunku! Ratunku!". Wybiegłam na zewnątrz, zaczęłam wołać o pomoc, łzy lały mi się z oczu, krzyczałam do ludzi, aby zadzwonili po pomoc. Wyjełam telefon ale, nie umiałam wykręcić numeru, nie znałam num eru, nie wiedziałąm gdzie mam dzwonić. Obróciłam głowe i zobaczyłam tak małe zabite blachą okienko umieszczone zaraz przy ziemi wygina się pod naporem uderzeń. W tym momencie umarłam w sobie, czułam że moje życie już nigdy nie wróci do normy.

Obudziłam się oblana zimnym potem.

witchery : :